Vandrovec.net

Vítejte v krajině, kde cizák zahyne

„Chciałem pokazać trochę inny świat…” – wywiad z Andrzejem Pilipiukiem

Autor: Marcin Waincetel

main_okojelenia-1920x500

Andrzej Pilipiuk opowiada nam o historiach alternatywnych, steampunkowych pomysłach na książki, polskiej pamięci historycznej, planach na ekranizację przygód Jakuba Wędrowycza czy bombie atomowej zdetonowanej podczas wizyty cara…

ap8

Andrzej Pilipiuk

Marcin Waincetel: Od momentu premiery Sfery Armilarna, książki będącej szóstym tomem cyklu Oko Jelenia, minęły już bez mała cztery lata. Nie sposób nie zapytać – skąd pomysł na kontynuację tej historii? Wydawać by się mogło, że poprzednia część udanie rozwiązywała większość głównych wątków.

Andrzej Pilipiuk: Cóż, część bohaterów przeżyła, dlatego naturalnie można było rozwinąć całą opowieść. Zwłaszcza, że część czytelników była ciekawa, co zdarzyło się po ostatnich wydarzeniach. W cyklu jest też kilka niedopowiedzeń – uważny odbiorca z pewnością ich nie przeoczył. To jeszcze nie koniec tej historii.

M.W.: Mam wrażenie, że Sowie zwierciadło zostało pomyślane jako tytuł przeznaczony także pod zupełnie nowych czytelników. Bohaterowie mają pewien bagaż doświadczeń, jednak zupełnie nowe realia i przypomnienia o wcześniejszych wydarzeniach pozwalają bezproblemowo zanurzyć się w dziewiętnastowiecznym świecie. Czy przyświecała Panu intencja otwarcia się na nowych odbiorców?

A.P.: Sowie zwierciadło to historia na swój sposób zamknięta – jednotomowa – ale jak najbardziej wpisująca się w cały cykl. Przeczytanie jej bez znajomości poprzednich sześciu tomów jest możliwe – jednak czytelnik niezaznajomiony z poprzednimi tomami straci wiele przyjemności z lektury. To prawda, że bohaterowie dość regularnie odnoszą się do części zdarzeń, których byli świadkami, wspominają własne doświadczenia i płynące z nich nauki. Jest to ukłon w stronę dotychczasowych czytelników. Odnośnie przyciągania nowych odbiorców – są już na to pewne plany. Na razie mam zaplanowane najbliższe trzy książki, ale liczę, że pod koniec 2015 roku przysiądę do czegoś zupełnie nowego. Od kilku lat chodzi mi po głowie pewna fabuła… Może zbliża się czas jej realizacji? Planuję ostro zwiększyć tempo pracy.

M.W.: Jak określiłby Pan tytułowe Sowie zwierciadło?

A.P.: Sowie Zwierciadło nie jest nazwą nowego artefaktu, stanowi zaś pewną wielopiętrową aluzję, która może być rozpatrywana również jako zagadka dla uważnego i dociekliwego czytelnika.

M.W.: Podczas najnowszych przygód trójki podróżników w czasie, zdecydowanie najwięcej miejsca poświęcono postaci Staszka. Czy młody wiek bohatera, a zarazem dziesiątki lat jego historycznych doświadczeń okazały się być dla Pana najciekawsze przy portretowaniu Polski pod zaborami? Z jednej strony – krewki charakter i powstańcza energia, z drugiej – pewien dystans i nauka płynąca z przyszłych wydarzeń.

A.P.: Owszem, wątek ze Staszkiem faktycznie trochę dominuje w strukturze samej powieści (zajmuje około 2/3 objętości materiału), przez pryzmat tej postaci starałem się pokazać określoną rzeczywistość historyczną. Oko Jelenia, to przecież próba rekonstrukcji epok minionych – pokazywanie patologii współczesności uwzględniam zaś w innych książkach. Chciałem stworzyć bohatera, który stara się postępować przyzwoicie i wychodzi mu to lepiej niż jego mentorowi, Markowi Oberechowi, który nie dość, że jest skażony cynizmem, to jeszcze, co i rusz wplącze się w coś się niezwykłego… Staszek prezentuje trochę dziewiętnastowieczny typ mentalności. Chęć czynienia dobra i równoczesny lęk, nie powstrzymują go przed strzelaniem do ludzi, których zabić po prostu trzeba… Natomiast życie w trzeciej, kolejnej już epoce faktycznie pozwala mu na czerpanie z doświadczeń innych czasów. Chciałem okiem współczesnego nam bohatera, pokazać naszych przodków – w czym byli do nas podobni, a w czym różni.ap1

Andrzej Pilipiuk

M.W.: Oko Jelenia, to cykl przygodowy, który przykuwa czytelniczą uwagę za sprawą barwnych opisów odwzorowujących historyczny pejzaż głównie szesnastowiecznej Europy. W całości nie brakuje jednak spostrzeżeń na temat współczesności, bardzo krytycznego spojrzenia choćby na laicyzację narodów, poluźnienia gorsetu dzisiejszej obyczajowości, sposobu funkcjonowania naszego państwa. Rozrywkowa formuła może przynosić także głębsze refleksje?

A.P.: Wątpię, aby akurat to zadziałało – wychowawcza funkcja książek odeszła w niebyt wraz z upowszechnieniem się telewizji. Kto inny dzierży dziś przysłowiowy rząd dusz i kaganiec oświaty. Niestety, media narzucają dziś cały system antywartości. Ta książka jest pomyślana raczej, jako rozrywka dla tych, którzy nie ulegli nowoczesności. Chciałem pokazać trochę inny świat, gdzie ludzie dotrzymywali słowa i byli gotowi zginąć za sprawę, w którą wierzyli. Świat uporządkowany, z jasno określonym podziałem na dobro oraz zło. A jednocześnie… zamierzałem pokazać mechanizm powstawania prawdziwej władzy – ludzi rozpoznawanych jako wodzów, za którymi idzie się w bój…

oj7_sowie_zwierciad_oW Sowim Zwierciadle dodatkowo chciałem przypomnieć o kilku zapomnianych kwestiach z naszej historii. Od opisanych czasów minęło 150 lat. To jest sześć, a nawet siedem pokoleń. Jeszcze mój ojciec znał staruszka, który „poszedł z dziedzicem do powstania”. Tymczasem dzisiaj mamy lukę. Mentalną wyrwę. De facto: nie znamy naszych przodków. Nie kojarzymy autorów książek, które rozpalały ich wyobraźnię. Nie czytamy poetów głośnych w tamtej epoce. Nie śpiewamy ich piosenek. Nie znamy też warunków kształtujących ich życie. Zapomnieliśmy.

M.W.: Pan jednak przypomina. Czy zatem Oko Jelenia od początku planowane było jako seria stricte historyczna, tak jak dzieje się to w przypadku na przykład niektórych tytułów Jacka Komudy?

A.P.: To jest seria stricte historyczna – jedynym elementem obcym są przybysze z przyszłości wrzuceni w zamierzchłe epoki. Jednak jak bardzo wroga może być ta rzeczywistość, dobitnie ukazuje wątek generała Wei (Pan Wilków). Chińczycy przybyli kolonizować. Dysponowali radiem, helikopterami, karabinami maszynowymi, antybiotykami, technologiami biocybernetycznymi… A co im to wszystko dało? Przyszła banda Lapończyków uzbrojona w kusze i wszystkie technologie zdały się psu na budę. Podobnie jest z bohaterami. Staszek usiłuje uzyskać penicylinę. Ma przygotowanie teoretyczne – wie co i jak powinien zrobić, a zupełnie mu to nie wychodzi. Buduje też prosty mechaniczny kalkulator, po czym dowiaduje się, że na abakusie można policzyć, to samo znacznie szybciej…

M.W.: Na kartkach niektórych ze swoich powieści eksperymentuje Pan z rzeczywistościami alternatywnymi, różnymi wizjami rozwoju minionego świata. Skąd takie zamierzenie?

A.P.: To po prostu fajne. Znając pewne uwarunkowania historii przyjemnie jest sobie podywagować, co by było gdyby… Mam zresztą pomysł na zupełnie jajcarską opowieść o zamachu stanu w wyniku, którego ginie Stanisław August Poniatowski („zaciął się brzytwą przy goleniu”), przez co polskie sprawy kompletnie wymykają się carycy Katarzynie z jej tłustych łapek… Chociaż przyznam, że moje opowiadania Atomowa ruletka i Samolot von Ribbentropa, w których Polska wygrała II wojnę światową i stała się bogatym, potężnym agresywnym krajem rządzonym przez trepów i przygłupów, było pisane trochę dla zgrywu.

ap6

Andrzej Pilipiuk

M.W.: Wróćmy jednak do Sowiego Zwierciadła. Po raz kolejny zasygnalizował Pan kilka wątków, które teoretycznie można byłoby rozwinąć do kolejnych części cyklu. Choćby Hanza, jak i niezwykła, symboliczna wręcz postać Heleny. Jakie są zatem dalsze koncepcje?

A.P.: Pokazałem to, co działo się w 1559 roku w Skandynawii i nad Bałtykiem. Zaciągnąłem czytelników do Bergen w chwili likwidacji kantoru. Pokazałem zgliszcza Visby. Nowogród Wielki, to już tylko wspomnienie tradycji miasta – niegdyś jedno z pięciu najważniejszych w lidze, reprezentowane jest przez dwu uciekinierów… Ukazałem zatem umierającą Hanzę. Pora chyba dopełnić obraz i odmalować, co w tym czasie działo się tam, gdzie Hanza jeszcze jakoś funkcjonowała – kolejna odsłona cyklu powinna zatem ukazać fabułę osadzoną w północnych Niemczech i Niderlandach. Starałem się pokazać Hanzę w jej całej złożoności – w tym, co było dobre i w tym, co było złe. Mam jednak wrażenie, że ukazałem niewielki wycinek ogromnego i złożonego obrazu.

M.W.: Jakiś czas temu wspominał Pan o chęci stworzenia książki utrzymanej w stylistyce steampunkowej. Wśród ewentualnych bohaterów napędzających fabuły wskazane zostały persony Juliana Machlejda i Jana Wnęka. Czy pomysł z wykorzystaniem nieoficjalnego twórcy silnika odrzutowego, a także polskiego Leonarda da Vinci żyjącego w XIX wieku… jest nadal aktualny?

A.P.: Ta koncepcja cały czas jest w planach przewidzianych do realizacji – trudno tylko powiedzieć kiedy się za to zabiorę. Historia techniki jest fascynująca, ale to robota na lata… Mam też pomysł na steampunkową historię alternatywną – w zasadzie nie tyle steampunkową, co atompunkową – w przededniu I wojny światowej, członkowie PPS budują na bazie radu bombę atomową, i nie zdając sobie sprawy z potencjalnej mocy wybuchu, detonują ją w Warszawie podczas wizyty cara. To powoduje oczywiście wywrócenie historii kompletnie do góry nogami…

M.W.: Brzmi zupełnie wywrotowo! Czy podobnie będzie z filmem o Jakubie Wędrowyczu? Wiadomo, że powstanie oficjalna ekranizacja przygód – Wędrowycz i Czarny Bies w reżyserii Tomasza Wiśniewskiego. Czy wierzy Pan w powodzenie projektu charakteryzowanego jako „trudny i pionierski”?

A.P.: Przymiarek do ekranizacji było już tyle, że wolę się nie wypowiadać – po prostu lepiej jest niczego nie zapeszać. Ocenimy, gdy wszystko będzie już gotowe. Scenariusz zrobił na mnie wrażenie, a jeśli uda się doprowadzić do jego realizacji, to powinniśmy otrzymać naprawdę fajny film!


Categorised as: Novinky, Wywiad (polsky)


Comments are closed.