Vandrovec.net

Vítejte v krajině, kde cizák zahyne

Hmm, to je dobrý! Tak rychle jste nečekali první #FUCK hodinu, co?

Tady je ukázka příběhu z nejnovějšího, přesto zajímavého příběhu od Andrzeje Pilipiuka. Inkoust ještě neuschl, tak je čerstvý!

***

W czasie gdy muzealnik dyrygował młodymi badaczami przeszłości na ścieżce prowadzącej z pałacu do Liszkowa pojawił się stary kamerdyner. Dreptał niespiesznie wspierając się na laseczce która niegdyś służyła jednemu z hrabiów Liszkowskich
-Ech porobiło się z człowiekiem – westchnął w którymś momencie przystając. – Kiedyś biegłem całą drogę z listami hrabiego na pocztę. Albo brałem rower i gnałem jak wicher. Teraz hrabiego nie ma, nogi już nie te… Nawet rowery stały cię dziwnie deficytom towarem. Tyle dobrze że poczta nadal działa…
Po kilkunastu minutach dreptania przysiadł ciężko na ławeczce. Rozejrzał się po ryneczku. Sklep z dywanami, spożywczak GS, wiecznie zamknięty sklepik z meblami, księgarenka będąca też sklepem papierniczym i pasmanterią…
Westchnął przypominając sobie młode lata. Dziesiątki sklepów sklepików warsztatów i warsztacików. Było gdzie podzelować buty, albo zamówić nowe… Żydowscy handlarze potrafili w tydzień sprowadzić figi czy daktyle. Na rogu była cukiernia w której po pracy flirtował z nauczycielką… Przypomniał sobie żydowskie dziewczęta o egzotycznej urodzie… Wspomniał zapach świeżo pieczonego chleba z piekarni, smak śledzików prosto z beczki.
-I mięso można było kupić bez żadnego problemu – westchnął. – I piwo było lepsze… I nie mówię tak bo wtedy byłem młody!
Zagryzł wargi. Przypomniał sobie lato trzydziestego szóstego gdy pojechał z państwem do Indii i Egiptu. Taki szmat drogi przebył, takie cuda widział. A teraz? Pojechać do bratanka do Szwecji nijak, paszport nie przysługuje. Wstał, wyprostował się aż mu w krzyżu strzyknęło. I pomaszerował dalej. Odpoczynek choć krótki pozwolił odzyskać siły.
Wreszcie dotarł na pocztę. W pomieszczeniu po lewej, do jedynego czynnego okienka kłębił się tłum petentów chcących zapłacić za prąd i inne świadczenia. W pokoju po prawej telefonistka znudzona jak mops dziergała sweter na szydełku. Za nią centrala migotała kolorowymi żaróweczkami. W kącie czerniała drewniana szafa – rozmównica telefoniczna. Słysząc człapanie klienta dziewczyna poderwała się spłoszona.
-Chciałbym zamówić rozmowę międzynarodową – powiedział były kamerdyner. – Z Anglią…
-Normalna czy błyskawiczna?
-Błyskawiczna…
-To potrwa cztery do pięciu godzin – zaczęła i urwała widząc banknot pięciodolarowy leżący na brzegu lady.
-No jak dla pana, to będzie dwie… eeee… półtorej godziny – uśmiechnęła się sympatycznie chowając papierek do torebki. Sięgnęła po książkę rejestracji rozmów. – Poproszę pański dowód, albo inny dokument ze zdjęciem…
-Nie wiem czy na tej fotografii wyszedłem wystarczająco wyraźnie… – powiedział przepraszającym tonem i położył na ladzie kolejny banknot.
-Myślę że podobieństwo jest całkowicie wystarczające – kobieta schowała książkę i banknot.
-I gdyby mogła pani zgubić gdzieś słuchawki na te pięć minut gdy będę rozmawiał… – nie wiadomo jak i skąd na desce znalazł się jeszcze jeden.
-Oczywiście. A poza tym myślę, że pana tu nie ma, jakby kto pytał to nigdy nie było – chuchnęła na trzeci papierek. Proszę siąść i gazetę poczytać a ja spróbuję nawiązać połączenie…
Jak się okazało by przekazać wieści hrabiemu Pawłowi wystarczyły trzy minuty i piętnaście sekund…

 


Categorised as: Novinky


Comments are closed.