Další fragment (#7) z nové knihy od Andrzeje Pilipiuka odhalujeme na obrázku trochu více děje ;-) Připravte se na zábavu! #andrzejpilipiuk #FUCK
***
Godzinę później dowódca i trzej plutonowi zasapani zatrzymali się w zagajniku opodal Liszkowa. Wywalili nieboszczyka na mech i odpakowali. Raz jeszcze obejrzeli czy wszystko gra. Zwierzęca morda, łapy jak u goryla, wymiętoszony sowiecki mundur i kierzowe buciory na nogach sprawiły że Liszka parząc na zwłoki był prawie w stanie uwierzyć że faktycznie ma przed sobą zlikwidowanego bolszewika… Powiesili zasłonkę na krzaku dobrze widocznym z okien pałacu – znak dla Rottenfuhrera żeby odebrał „przesyłkę”…
Jeskche pojawił się jak zwykle po kwadransie. Był blady, zdenerwowany i bez własnych taczek. Przywitali się.
-Świeży sowiet z porannego uboju – Liszka trącił nogą trupa. – Wyjątkowo udany egzemplarz – zachwalał „towar” jak zawodowy kupiec. – Mundur oficera tym razem pasował. Patrz pan jaka wredna gęba… I te owłosione łapska. Aż szkoda żeby się tu u was w kostnicy marnował. Nadaje się żeby go wypchać i postawić w Berlinie w centralnym muzeum czystości rasy.
-Śliczny… – westchnął Jeskche.
-Coś pan taki skrzywiony? – zdziwił się Młot.
-Mamy grubszy problem – westchnął SS-man. – Mojego szefa przedwczoraj odesłali pod Kijów. Za dobrze mam szło z tymi lipnymi sowietami – kopnął z rozmachem trupa.
-Odwołali Nockerla!? – zdumiał się Piącha.
-Dostał awans i przeniesienie. Uznali że skoro tak świetnie czyści lubelskie lasy z bolszewików to tam bardziej się przyda…
-Krucafuks… – zaklął Liszka. – tego nie przewidziałem!
-Nikt tego nie mógł przewidzieć – westchnął Ślązak. – Wczoraj przysłali z Berlina nowego, ma na nazwisko Wurst. Idiota jakich mało. Młody, głupi jak but, wyrywny, ma bardzo ważnego tatusia. I bardzo chce się wykazać…
-Coś nam grozi? – zaniepokoił się hrabia.
-I to jeszcze jak – westchnął Ślązak. – Chce przeczesać lasy i oczyścić je z partyzantki.
-No to jesteśmy w czarnej dupie… – podsumował Majcher.
-Poprowadzę go oczywiście po najgorszych błotach… No gdyby go było trzeba zastrzelić… Zawsze byliśmy przyjaciółmi. Pamiętajcie jakby co. Będziemy się trzymali z tyłu.
-Pamiętamy – mruknął zasępiony Piącha. – A co z tym? – trącił butem trupa. – Tak go zostawimy?
-Przydać to się nam już niestety nie przyda, ale zawlokę go wieczorem do parku i zakopię obok reszty… I niech mu ziemia ciężką będzie.
Categorised as: Novinky